sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 1


Wysiadłam z samochodu i trzasnęłam z całej siły drzwiami.
- Cholera jasna, Danielle! – wydarł się ojciec.
Było mi wszystko jedno, więc pokazałam mu tylko fucka, przewiązałam się w pasie skórzaną ramoneską i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam na fulla Aerosmith -  Rug Doll. Muzyka zawsze pomagała mi się uspokoić. Szłam śpiewając głośno ze Stevenem Tylerem. Co z tego, ze ludzie się na mnie dziwnie gapili… miałam straszną ochotę komuś zdrowo wpierdolić, ewentualnie zmieść całe L.A z powierzchni ziemi. Nawet nie spędziliśmy tu jednego dnia, a już chciałam wracać do mojego ukochanego Phoenix. Gdyby była taka możliwość bez zastanowienia wróciłabym tam. Szkoda tylko, ze nie miałam gdzie… Niedawno nasz stary dom został zburzony, bo jakiś pieprzony palant wymyślił sobie, że zbuduje w tym miejscu centrum handlowe. Ojciec zdecydował, że przeprowadzimy się właśnie do miasta aniołów. Chciał odciąć się od przeszłości, bo zbyt dużo miejsc w Phoenix przypominało mu o mamie… Gdy dowiedzieliśmy się, że choruje na raka nie chcieliśmy się z tym pogodzić. Trzy miesiące później nie było jej już z nami… Obydwoje przeżywaliśmy to inaczej. Ojciec topił smutki w alkoholu, a ja cały czas chodziłam roztrzęsiona i wrzeszczałam na wszystkich. Rozumiem, że jest mu ciężko, ale dlaczego w ogóle o mnie nie myśli? Musiałam zostawić przyjaciół, szkołę, wszystko co znałam i kochałam. Przecież mogliśmy przeprowadzić się do jakiegoś innego domu, ale nadal w tym mieście…. Ostatnio kontakt z ojcem bardzo się pogorszył. Nienawidziłam go za to, że zaczął pić. Kiedy tylko mogłam uciekałam z domu do mojej przyjaciółki Judy. Nie wiem jak ja sobie bez niej tutaj poradzę, będzie mi jej strasznie brakowało.
Szłam już dość długo, bo dotarłam na Sunset Strip. Kolorowy szyld Rainbow świecił mocno, przykuwając uwagę. Zatrzymałam się na chwilę żeby sprawdzić, która jest godzina. 22… To zdecydowanie za wcześnie na powrót do domu. Ba, kto w ogóle powiedział że ja tam wrócę? Było to zupełnie szalone z mojej strony zwłaszcza, że miałam zaledwie 20 dolców w kieszeni. Nie wiedziałam zbytnio co ze sobą zrobić gdy nagle zauważyłam postrzępioną kartkę na ścianie.


„Najniebezpieczniejszy zespół świata – GUNS N’ ROSES! Dziś o 22 w Rainbow. Koszt biletu 2$."

Chociaż nie wiem jak słabo by grali to przynajmniej schleję się w 3 dupy… Weszłam do klubu i usiadłam na skórzanym stołku barowym. Koncert właśnie się zaczął, a ja zamówiłam ruską. Na szczęście nikt nie pytał mnie czy jestem pełnoletnia, tylko barman podał mi wódkę. Szczerze mówiąc chyba było mu wszystko jedno co i komu sprzedaje. Okej, mamy aż jedną zaletę Los Angeles! Wszyscy z zespołu byli już nieźle wstawieni, chyba tylko wokalista był w miarę trzeźwy. Mimo wszystko muzyka była zajebista! Co z tego, że były to trochę niedopracowane piosenki, ale cholera muszę przyznać, ze ten zespół ma ogromny potencjał. Jako jedyna byłam naprawdę zainteresowana występem. Większość osób w klubie pieprzyła się po kątach… lub nie kontaktowała z rzeczywistością. Z każdym drinkiem koncert coraz bardziej mi się podobał, aż wlazłam na stół i podśpiewywałam refreny. Zauważyłam, że rudowłosy wokalista cały czas mi się przygląda. Uśmiechnęłam się do niego seksownie. Kurwa, był mega przystojny... Wszyscy byli, ale to on przyciągał całą moją uwagę.
*
Po koncercie zeszłam ze stołu i zasnęłam z głową opartą o zimny blat.
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy. Niewiele pamiętałam z wczorajszego dnia, ale na pewno było zajebiście. Wstałam z trudem i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chwila… Gdzie ja do cholery jestem?!
Pokoik był mały, stało w nim jedno, niewygodne i twarde łóżko, mała szafka i stara drewniana komoda. Otworzyłam drzwi, wyszłam ostrożnie na korytarz i zeszłam po skrzypiących schodach. Przy bufecie kręciła się jakaś kelnerka w krótkiej spódniczce. Podeszłam do niej i zapytałam:
-Przepraszam bardzo, co to za miejsce?
-Ach to ty z pokoju 13? Witamy w motelu Sunset Paradise.
- Yhy, tak. Ale… ja nie mam pieniędzy.
- Axl Rose zapłacił za pokój. – uśmiechnęła się do mnie.
- Kto? – spojrzałam na nią zdziwiona.
- No ten co występował z zespołem wczoraj w Rainbow, naprzeciwko.
- Aha… to ja już pójdę. Do widzenia. – powiedziałam wciąż jeszcze lekko oszołomiona.
Przypomniałam sobie, jak przez mgłę, ze przecież wczoraj byłam na koncercie… Ale czemu ten cały Axl załatwił mi pokój? Przecież ja go nawet nie znam, do cholery!
Mam nadzieję, ze nie zrobiłam nic głupiego… Ja pierdolę, obiecuję, że nigdy, ale to nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust.

Musze jakoś wrócić do domu. Uh, ojciec mnie zabije.. Na samą myśl o nim skrzywiłam się, ale poszłam w kierunku domu.
------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział strasznie krótki, ale obiecuję, że następne będą dłuższe! :D

1 komentarz:

  1. No, muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie. Główna bohaterka upija się i flirtuje z Axlem w pierwszym rozdziale? No nieźle. Zobaczymy ja dalej ;)

    OdpowiedzUsuń