Wysiadłam
z samochodu i trzasnęłam z całej siły drzwiami.
-
Cholera jasna, Danielle! – wydarł się ojciec.
Było
mi wszystko jedno, więc pokazałam mu tylko fucka, przewiązałam się w pasie
skórzaną ramoneską i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Włożyłam słuchawki
do uszu i puściłam na fulla Aerosmith -
Rug Doll. Muzyka zawsze pomagała mi się uspokoić. Szłam śpiewając głośno
ze Stevenem Tylerem. Co z tego, ze ludzie się na mnie dziwnie gapili… miałam
straszną ochotę komuś zdrowo wpierdolić, ewentualnie zmieść całe L.A z
powierzchni ziemi. Nawet nie spędziliśmy tu jednego dnia, a już chciałam wracać
do mojego ukochanego Phoenix. Gdyby była taka możliwość bez zastanowienia
wróciłabym tam. Szkoda tylko, ze nie miałam gdzie… Niedawno nasz stary dom
został zburzony, bo jakiś pieprzony palant wymyślił sobie, że zbuduje w tym
miejscu centrum handlowe. Ojciec zdecydował, że przeprowadzimy się właśnie do
miasta aniołów. Chciał odciąć się od przeszłości, bo zbyt dużo miejsc w Phoenix
przypominało mu o mamie… Gdy dowiedzieliśmy się, że choruje na raka nie chcieliśmy
się z tym pogodzić. Trzy miesiące później nie było jej już z nami… Obydwoje
przeżywaliśmy to inaczej. Ojciec topił smutki w alkoholu, a ja cały czas
chodziłam roztrzęsiona i wrzeszczałam na wszystkich. Rozumiem, że jest mu
ciężko, ale dlaczego w ogóle o mnie nie myśli? Musiałam zostawić przyjaciół,
szkołę, wszystko co znałam i kochałam. Przecież mogliśmy przeprowadzić się do
jakiegoś innego domu, ale nadal w tym mieście…. Ostatnio kontakt z ojcem bardzo
się pogorszył. Nienawidziłam go za to, że zaczął pić. Kiedy tylko mogłam
uciekałam z domu do mojej przyjaciółki Judy. Nie wiem jak ja sobie bez niej
tutaj poradzę, będzie mi jej strasznie brakowało.
Szłam
już dość długo, bo dotarłam na Sunset Strip. Kolorowy szyld Rainbow świecił
mocno, przykuwając uwagę. Zatrzymałam się na chwilę żeby sprawdzić, która jest
godzina. 22… To zdecydowanie za wcześnie na powrót do domu. Ba, kto w ogóle
powiedział że ja tam wrócę? Było to zupełnie szalone z mojej strony zwłaszcza,
że miałam zaledwie 20 dolców w kieszeni. Nie wiedziałam zbytnio co ze sobą
zrobić gdy nagle zauważyłam postrzępioną kartkę na ścianie.
„Najniebezpieczniejszy
zespół świata – GUNS N’ ROSES! Dziś o 22 w Rainbow. Koszt biletu 2$."
Chociaż
nie wiem jak słabo by grali to przynajmniej schleję się w 3 dupy… Weszłam do
klubu i usiadłam na skórzanym stołku barowym. Koncert właśnie się zaczął, a ja
zamówiłam ruską. Na szczęście nikt nie pytał mnie czy jestem pełnoletnia, tylko
barman podał mi wódkę. Szczerze mówiąc chyba było mu wszystko jedno co i komu
sprzedaje. Okej, mamy aż jedną zaletę Los Angeles! Wszyscy z zespołu byli już nieźle
wstawieni, chyba tylko wokalista był w miarę trzeźwy. Mimo wszystko muzyka była
zajebista! Co z tego, że były to trochę niedopracowane piosenki, ale cholera
muszę przyznać, ze ten zespół ma ogromny potencjał. Jako jedyna byłam naprawdę
zainteresowana występem. Większość osób w klubie pieprzyła się po kątach… lub
nie kontaktowała z rzeczywistością. Z każdym drinkiem koncert coraz bardziej mi
się podobał, aż wlazłam na stół i podśpiewywałam refreny. Zauważyłam, że
rudowłosy wokalista cały czas mi się przygląda. Uśmiechnęłam się do niego
seksownie. Kurwa, był mega przystojny... Wszyscy byli, ale to on przyciągał
całą moją uwagę.
*
Po
koncercie zeszłam ze stołu i zasnęłam z głową opartą o zimny blat.
Rano
obudziłam się z potwornym bólem głowy. Niewiele pamiętałam z wczorajszego dnia,
ale na pewno było zajebiście. Wstałam z trudem i rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Chwila… Gdzie ja do cholery jestem?!
Pokoik
był mały, stało w nim jedno, niewygodne i twarde łóżko, mała szafka i stara drewniana
komoda. Otworzyłam drzwi, wyszłam ostrożnie na korytarz i zeszłam po
skrzypiących schodach. Przy bufecie kręciła się jakaś kelnerka w krótkiej
spódniczce. Podeszłam do niej i zapytałam:
-Przepraszam
bardzo, co to za miejsce?
-Ach
to ty z pokoju 13? Witamy w motelu Sunset Paradise.
- Yhy,
tak. Ale… ja nie mam pieniędzy.
- Axl
Rose zapłacił za pokój. – uśmiechnęła się do mnie.
- Kto?
– spojrzałam na nią zdziwiona.
- No
ten co występował z zespołem wczoraj w Rainbow, naprzeciwko.
- Aha…
to ja już pójdę. Do widzenia. – powiedziałam wciąż jeszcze lekko oszołomiona.
Przypomniałam
sobie, jak przez mgłę, ze przecież wczoraj byłam na koncercie… Ale czemu ten
cały Axl załatwił mi pokój? Przecież ja go nawet nie znam, do cholery!
Mam
nadzieję, ze nie zrobiłam nic głupiego… Ja pierdolę, obiecuję, że nigdy, ale to
nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust.
Musze
jakoś wrócić do domu. Uh, ojciec mnie zabije.. Na samą myśl o nim skrzywiłam
się, ale poszłam w kierunku domu.
------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział strasznie krótki, ale obiecuję, że następne będą dłuższe! :D
------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział strasznie krótki, ale obiecuję, że następne będą dłuższe! :D
No, muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie. Główna bohaterka upija się i flirtuje z Axlem w pierwszym rozdziale? No nieźle. Zobaczymy ja dalej ;)
OdpowiedzUsuń